16 maja 2024 / Andrzeja, Jędrzeja, Adama | Lokali: 12431| Opinii: 1847

 

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się w 15 sekund!

max10.pl
Aktualnie jesteś tutaj: Ranking restauracji / Artykuły / Wielkanoc w restauracji. Spokój i relaks czy bezczeszczenie tradycji?

Opinia dnia  

~Klient

Pod Kasztanem - Pizzeria

Lokal otwarty jest do 22, przyjechaliśmy z znajomym o godzinie 21:20 a obsługa oznajmiła nam, że nie mają już ciasta do pizzy. Jest to już nie pierwsza tego typu karygodna sytuacja, ponieważ dzwoniąc po zamówienie telefoniczne o 21:30 w inny dzień, niestety obsługa poinformowała że niema już możliwości dowozu bo mają dużo wyjazdów i kierowca nie będzie jeździł poza godzinami pracy, informacja ta została przekazana w opryskliwy sposób. Jeśli właścicielka lokal i jego obsługa nie szanują klienta, to klienci wkrótce odwdzięczą się tym samym.

zobacz całą opinię

Wielkanoc w restauracji. Spokój i relaks czy bezczeszczenie tradycji?

Autor: admin Źródło: trojmiasto.pl Data dodania: 2012-07-18 19:17:01 Liczba wyświetleń: 742

 

Tradycja nakazuje święta spędzać w domu, z rodziną. Najpierw kilka dni stojąc przy garnkach i przygotowując świąteczne potrawy, a później dobijając się na afterparty przy zlewozmywaku. Wielkanoc można jednak spędzić także poza domem i wcale nie musi to oznaczać pożegnania się z tradycją, ani wielkiej rodzinnej kłótni. Specjalną ofertę świąteczną przygotowała większość hoteli.

 

Kilka lat temu święta spędziłem w Berlinie, gdzie niedzielny, wielkanocny brunch stanowi pełnoprawną i niezwykle popularną formę spędzania tego dnia. Puby, knajpki, restauracje i hotele zapełniają się ludźmi, którzy beztrosko opychają się pysznościami z tzw. szwedzkiego stołu. W ogródkach, na tarasach, a także na chodnikach wesoło rozmawiają, czerpiąc przyjemność z bezstresowego obcowania z bliskimi. Większość to trzydziestolatkowie, spędzający czas z "alternatywną rodziną", czyli przyjaciółmi.

 

U nas w świąteczne przedpołudnia znakomita większość restauracji jest zamknięta. Restauratorzy otwierają dopiero około godziny 15.

 

- Polacy to tradycjonaliści, spędzają święta w domu - tłumaczy Bogdan Wasilewski, właściciel gdańskiej restauracji Mon Balzac. - A Gdańsk nie jest wystarczająco atrakcyjny, by przyciągnąć tu turystów na Wielkanoc czy Boże Narodzenie. Nie za bardzo jest dla kogo otwierać restaurację. Przed południem dajemy naszym pracownikom wolne, żeby spędzili ten czas z rodziną. Największy ruch rozpoczyna się zwykle drugiego dnia świąt, kiedy goście przychodzą się spotkać ze swoimi znajomymi "alternatywną rodziną", czyli przyjaciółmi.

 

Hotele pracują jednak przez okrągły rok i siłą rzeczy przygotowują różnego rodzaju oferty świąteczne. Zazwyczaj są to oferty pobytowe, dla przyjezdnych, ale coraz więcej lokali decyduje się także na świąteczny brunch. Co ciekawe, mimo że słowo brunch powstało z połączenia breakfast (śniadanie) i lunch, to trójmiejskie oferty rozpoczynają się dopiero po południu, czyli po śniadaniu gości hotelowych.

 

"Oferta cieszy się sporym zainteresowaniem - mówi Anna Żebrowska, specjalista od marketingu z Hotelu Sheraton. - Goście zarezerwowali już połowę miejsc. Oferta jest głównie skierowana na rynek lokalny, a brunch nie jest wliczony w cenę noclegu. Przychodzą do nas różni goście, niektórzy w kilkunastoosobowych grupach z rodziną i przyjaciółmi.

 

"Nie ma jak u mamy: ciepły piec, cichy kąt" - śpiewał kiedyś Wojciech Młynarski i to jest sprawa oczywista. Najlepsze potrawy przyrządza mama. Oferta wielkanocna, przynajmniej na papierze, wygląda jednak co najmniej atrakcyjnie. To ciekawe połączenie dań tradycyjnych z nutką oryginalności. Nie oszukujmy się, na większości domowych stołów raczej nie pojawią się takie dania jak quiche z jajem i boczkiem, pieczona gęś, pascha z sosem pomarańczowym czy pasztet z cielęciny z marynowanymi grzybami, śliwką i ćwikłą.

 

- Wielkanocną ofertę rozbiliśmy tradycyjnie na śniadanie i obiad - mówi Monika Ugodowska, marketing manager Hotelu Hilton. - Cieszy się dużym zainteresowaniem mieszkańców Trójmiasta. Wbrew pozorom, święta w hotelu nie oznaczają wcale bezczeszczenia tradycji. Skoro nie musimy biegać po sklepach ani sterczeć przy garnkach, możemy więcej czasu poświęcić rodzinie. Nie oszukujmy się, święta w domu są bardzo męczące. Staramy się, żeby nasza oferta była jak najbardziej rodzinna, dla najmłodszych organizujemy zabawy w malowanie pisanek czy szukanie czekoladowych zajęcy.

 

Brunch wielkanocny z pewnością nie jest tani, za każdą osobę trzeba zapłacić sto złotych lub więcej. Gdy wzrośnie popularność takiej formy świętowania, ceny na pewno spadną. Przyzwyczajenie jest wprawdzie drugą naturą człowieka, ale niejedna babcia, matka, dziadek czy ojciec z ulgą przyjąłby zaproszenie do miłej restauracji, by tam zrelaksować się w rodzinnym gronie. Do restauracji też dużo łatwiej zaprosić przyjaciół i znajomych, którzy nie będą się czuli skrępowani, tak jak, gdy mieliby wkroczyć na "święty teren domostwa".

 

Do tej pory miło wspominam wielkanocny brunch w jednym z berlińskich pubów. Przez cały dzień siedzieliśmy w ogródku, zajadaliśmy się smakołykami, popijaliśmy pszeniczne piwo i rozkoszowaliśmy się słodkim lenistwem. Jest jednak w tej beczce miodu łyżka dziegciu. Wielkanoc to czas pracy nad sobą, głębszej refleksji, przemiany wewnętrznej, oczyszczenia duchowego. Nie oszukujmy się - tego typu procesy rzadko zachodzą przy kuflu piwa. I choć mielenie twarogu, obieranie kartofli czy mycie okien też wydaje się mało pociągające, to jednak praca fizyczna czasami jest równoznaczna z pracą nad sobą. Czego życzę wszystkim.


Komentarze

Dodaj komentarz  


Wszelkie prawa zastrzeżone. Copyright © 2019 www.max10.pl. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Nie odpowiadamy za treści dodawane przez użytkowników.